Agatowe pole, czyli biznesplan

By pole przeorać po owsie i życie,
Wyjechał pan Karol traktorem o świcie.
Nad polem mgła kładła się lepkim woalem,
Lecz pana Karola nie płoszy to wcale.

Pyr, pyr, kładzie skiby równiutkie za pługiem,
Jak pole Karola szerokie i długie.
Pyr, pyr śpiewa traktor i dymi z komina,
Pod Lwówkiem na polu się dzień rozpoczyna.

Aż nagle zatrzęsła się ziemia i cisza.
I jakby z otchłani pan Karol wydyszał,
Te słowa, co wszyscy od dziecka je znamy
I w chwilach szczególnych z serc swych dobywamy.

A słowa Karola się w kruki zmieniły
I w las poleciały i echem wróciły.
Bo nagle się zapadł połową traktora,
Pod ziemię pan Karol gdy pole swe orał.

I dyszy pan Karol z wściekłości i sapie,
I krzyczy co zrobi gdy kiedyś ich złapie.
Bo znów narazili Karola na straty,
Ci zbóje co nocą tu kopią agaty.

Wyciągnął z tej dziury ze szwagra pomocą
Pan Karol swój traktor niedługo przed nocą.
A potem radzili do rana przy stole,
Czy wciąż się opłaca uprawiać to pole.

Nad ranem biznesplan już mieli szwagrowie,
A jaki? Za chwilę tu państwu opowiem.

Już wokół hektarów stawiają ostrokół,
I bramę z drewnianą wieżycą,
Na blankach sto kamer, co czujne jak sokół,
Co każdy ruch w polu wychwycą.

Już pole Karola jak gród w Biskupinie,
Lub fort, jak z Dzikiego Zachodu,
Jest kasa, a w kasie bilety jak w kinie
I parking jest dla samochodów.

I budka, gdzie ciepłe w sprzedaży hod dogi,
I frytki i piwko i grzaniec,
I są najsmaczniejsze lwóweckie pierogi, (te z Ratusza, się wie)
I obiad tu zjesz i śniadanie.

I jedzie już Karol ze szwagrem do miasta,
Agatów kupują wór cały,
Już zaraz za bramą gablota wyrasta,
Z wystawą kamieni wspaniałych.

I już w telewizji pan Karol ze szwagrem,
W lokalnych brylują gazetach,
Pan Karol pozuje na polu ze szpadlem,
Ze szwagrem jest jakaś kobieta.

Kobieta na wizji porusza się zgrabnie,
I mówi podnosząc kamyczek,
-To agat – do widzów uśmiecha się ładnie,
I państwu też szczęścia tu życzę.

I z Polski zjechało tu ludzi niemało,
a nawet i zza granicy,
Widziano tu Szwedów, Chińczyka z Makao,
Bośniaków ze Srebrenicy.

Przy bramie krasnolud, (z wyglądu tak sądzę),
Przecina kamienie na pile,
Do kasy wpadają niemałe pieniądze,
Bo piła nie staje na chwilę,

I dziury już w polu legalnie powstają,
Podatki są też opłacone,
A Karol ze szwagrem już nie przeklinają,
Lecz cieszą się pierwszym milionem.

Tak było czy będzie, ja nie wiem dokładnie,
Tak śniłem o piątej trzydzieści,
Gdy ktoś przedsiębiorczy ten pomysł mi skradnie,
To w spółce mnie proszę umieścić.

0 0 głosów
Ranking Ocen
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze

Nasza strona wykorzystuje pliki cookies. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się z naszą polityką prywatności.