
Wierszyk dziękczynny
Na spacerek ruszam sobie,
Słońce praży, szumi rzeka,
Cienia trochę mam w dąbrowie,
Na cóż miałbym dziś narzekać.
Piękna dookoła tyle,
Że aż nie wiem patrzeć na co,
W dęba cieniu siadł motylek,
Po co latać jak nie płacą.
Choć gorąco, to wiaterek
Nie pozwolił mi się spocić,
A słoneczko moją cerę
Pewnie zaraz mi pozłoci.
Już kościelne widzę wieże,
Już do domu niedaleko,
Marzy mi się mówiąc szczerze,
Schłodzonego łyk Prosecco.
A gdy byłem już na schodach
Resztką sił do drzwi dolazłem,
Niech już będzie, myślę, woda,
A zgadnijcie, co znalazłem.
Butelczyna w cieniu stała,
I choć ciepła była deko,
To na etykiecie miała,
Napis Asolo Prosecco.
Skąd? Od kogo? W końcu, za co?
Może w środku jest trucizna?
Może tak za rymy płacą?
Nie pierwszyzna, muszę przyznać.
Tak spełniają się marzenia,
W tempie iście stachanowskim,
Winko, rzeka, trochę cienia,
Mam wakacje w stylu włoskim.