
Słońce wstawało na wschodzie.
I szło na zachód jak co dzień.
Wiatrom kłaniały się drzewa,
nad łąką skowronek śpiewał.
Chłop orał pole chabetą,
miał dzieci ze swoją kobietą,
a we wsi stał kościół drewniany,
caluśki pomalowany.
A w środku świętych figury,
I ksiądz ascetycznej postury.
Piekła pewien był zbrodzień,
a malwy kwitły w ogrodzie
Do świata było daleko,
za lasem, polem i rzeką,
A groby bliskich na górce,
Bydełko ryczalo w obórce.
A w życiu mozół i praca,
czasem ktoś z wojny nie wracał.
A Słońce wstawało na wschodzie,
a kładło sie spać na zachodzie.