
Przez okno lekko uchylone
wleciał bo światło zapalone
melancholijny koniec lata.
Wszyscy myśleli, że to ćma,
zwyczajnie, że do światła gna,
że spłonie, że niewielka strata.
A we mnie się zrodziła myśl,
że oto się zaczyna dziś,
lato z jesienią w warkocz splatać.
Że coraz krótsze zaraz dni,
że zima puka już do drzwi,
i z ciepłym paltem czas się zbratać.