
W pąku róży Pan Księżyc dostrzegł doskonałość.
Marzył, że ich połączy wielkie wspólne pragnienie.
Że uczucie się zbudzi i że wiek będzie trwało.
Najpiękniejszym srebrzystym zajaśnieje płomieniem.
Róża także dostrzegła księżycowe zaloty,
I poczuła na płatkach jego tkliwe spojrzenie.
Pomyślała rozsądnie „,czuję będą kłopoty”,
I krzyknęła do niego „weź zejdź stary na ziemię”.
Łysy, gruby, bez grosza, ani ziębisz ni grzejesz,
bujasz sobie w obłokach, w gwiazdy wciąż zapatrzony.
Zimą mnie nie otulisz, latem mnie nie podlejesz.
Słuchaj panie Księżycu, ze mnie nie zrobisz żony.
,,,nigdy na to nie pozwolę ,starą panna zostac wolę i utopic sie w rosole” … teraz róza piękna gardzi łysym księzycem …poprzewracalo sie w glowkach. Życie. Wiersz lekki ,prosty,czyta sie fajnie ,jednym tchem tylko zal mi księżyca.. . Podziękować Panie Grzegorzu
…z tego, co pamiętam, to wiersz oparty na sytuacji „z życia wziętej” 🙂 Ale księżyc znalazł sobie swoją różę, zatem …wszyscy szczęśliwi 😉
🙂