
Miasto żyje dzięki ludziom niewidzialnym,
Którzy wstają, kiedy życia śpią królowie,
Serce miasta krew pompuje jednostajnym
Rytmem, który nieraz zabrzmi mocnym słowem.
Miasto żyje w rytmie nocek, w rytmie dniówek.
Głośno krzyczy syrenami radiowozów,
Trotuary i bulwary pełne śmiesznych ludzi mrówek,
Biegających jak spuszczone psy z powrozów.
Miasto nie śpi i poetom spać nie daje,
Którzy krwawią aby serce mocniej biło.
Że zasypia miasto, to się takim zdaje,
Którym wino w parku ławki pościeliło.
Pospolitość tu zwycięża i brzydota,
Zbrodnia ciemne wydeptuje korytarze,
Udawane życie pędzi tu chołota,
Coś za darmo dorwać Everestem marzeń.
Staruszkowie tęsknią za tym co niebyłe,
Koniec świata wieszczą głosem niesłyszalnym.
Zarażeni dobrobytem dają w żyłę,
Codziennego miasta obraz to banalny.