
Kupił sobie Zdzich mieszkanie,
Ciężko zapracował na nie,
Trochę w spadku dostał grosza,
Żona w meblach wniosła posag.
Wstawić wannę, czy kabinę?
Kolor jaki dać na ściany?
Na podłogi kłaść dębinę?
Czy do kuchni blat drewniany?
Wieczorami snują plany,
Jaki kredens do jadalni,
Jakie lampy i firany,
Czy ma lustro być w sypialni?
Wtedy ktoś do drzwi zadzwonił,
Zdzich otworzył, a za drzwiami,
Stoi facet z teczką w dłoni,
Teczka puchnie papierami.
I przedstawia się w te słowa,
Ja tu jestem Komisarzem,
Jeśli chcecie się meblować,
Gdzie co stanąć ma ja wskażę.
Tu wytyczne są i plany,
Powiem gdzie co kupić macie,
My wam wszystko zapewniamy,
I to tyle w tym temacie.
Stare wprost do kontenera,
To dla dobra jest wspólnoty,
I się proszę nie opierać,
Z tego mogą być kłopoty.
A na koniec dodam jeszcze
Wam Ahmeda wraz z żonami,
Jak to, mówi pan, nie zmieszczę!
Dziecko może mieszkać z wami.
O ten pokój, przy łazience,
Będzie dla nich jak ta lala.
Panie! Co pan! Bierz pan ręce!
Co to znaczy wyp…laj!
To jest nienawiści mowa,
Sąd trzy lata ci przypisze,
Oddziałowy cię wychowa,
Więcej słów tych nie chcę słyszeć.
Zdzichu pierdzi już w pasiaki,
Sprawiedliwość triumfuje.
Nasza obojętność taki
Los nam wszystkim tu szykuje.