Na piedestale, albo wcale.
Chciał pan Zdzisek na piedestał,
Wlazł, lecz słyszy: Pan tu nie stał.
Nikt tu pana nie planował,
Nie dla pana ta budowa.
Proszę złazić mi w te pędy!
A pan Zdzisek: A którędy?
– Złaź pan, mówię po dobroci,
Nikt tu pana nie pozłoci,
Idź pan sobie, idź pan dalej,
Nie stój pan na piedestale.
Lecz pan Zdzisek był uparty,
Zeźlił się też nie na żarty,
I już w złości krzyczy, pluje,
Ja się tu zabetonuję!
Wlazłem na ten tu piedestał,
Bo był wolny, nikt tu nie stał,
Będę tutaj stał jak pomnik,
Naród o mnie nie zapomni.
Jestem Zdzisek, mam zasługi,
Stanę tutaj na czas długi.
Prezentował się wspaniale
Zdzisek na tym piedestale,
Można rzec, że był postawny,
Jak jegomość jakiś sławny,
Stał spokojnie i nie mącił,
Nikt przez wieki go nie strącił,
Aż ciekawski pan redaktor,
Spytał kogoś czy to aktor?
Czy to może jest ktoś sławny?
Może konspirator dawny?
Może spadek po kacapach?
Może gość ma krew na łapach?
Może to jest jakiś święty,
Albo to polityk wzięty?
Chodził, pytał, węszył wszędzie,
Nawet w miejskim był urzędzie,
Nie dowiedział się niczego,
Aż z drabiną i z kolegą,
Przyszli zmyć z pomocą piany
Przez gawrony obesrany,
Gwoździem napis wydrapany.
„Zdzisek”, stało napisane,
Kiedy wodą zmyli pianę.
Przeszukali internety
Nie znaleźli nic niestety,
Rozpisano głosowanie,
Wyszło, że Zdzisek zostanie,
Choć nikt nie wie czym zasłynął,
Ale pokrył się patyną.
Tu odważę się powiedzieć,
By być kimś trza się zasiedzieć.
Nic tytuły przy nazwisku,
Ale staż na stanowisku.
0 0 głosów
Ranking Ocen
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze

Nasza strona wykorzystuje pliki cookies. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się z naszą polityką prywatności.