
Patrz, ten park jest pełen duchów,
tu z podziemnych domów wstają,
domagają się okruchów.
Chleba! Głodne, wciąż wołają.
A wołanie ich jak szelest,
liści suchych pod nogami.
Jak ich tutaj w parku wiele,
w cieniach czarnych pod drzewami.
Park nad starym jest cmentarzem,
Szubienica tam na szczycie,
pod nim w skale korytarze.
wielu tu skończyło życie.
Patrz, jak stoją zadziwieni,
że my tutaj w środku nocy.
Srebrnym światłem oświeceni,
znikną gdy się Słońce wtoczy.
Od nas żywych, życia pragną,
wyciągają trupie ręce,
zanim do swych grobów wpadną,
pragną by zabiło serce.
By usłyszeć wiatru szelest,
żeby poczuć twardość skały,
wszystko dać za ptaków trele,
choćby tylko chwilę trwały.
Żyć pragniemy! Żyć! – wołają –
krwi nam dajcie ciepłej z żył.
Jak psy wściekłe ujadają,
Oby tylko sen to był.