
Nic bez przyczyny
Spojrzał Pan Bóg na nas ludzi,
kiedy rankiem się przebudził,
To się, psiakość, dzień zaczyna.
Rzekł, choć zwykle nie przeklinał.
Nie spoglądał tu od wieków,
mieszkał od nas sto parseków,
Zły na siebie klął jak człowiek,
„To żem psiamać pospał sobie”.
Syna mi ukrzyżowali.
Wojny. Trup się gęsto ściele.
Wszędzie roi się od drwali,
drzew już widać tam niewiele.
W oceanach plastik pływa,
nie jest lepiej także w rzekach.
z fauną dramat jest, że chyba,
nie ma, w mordę, na co czekać.
Ale jak się pozbyć ludzi,
by się zbytnio nie natrudzić.
I nie zabić innych stworzeń,
Westchnął ciężko – O mój boże!
Mam! – wykrzyknął – mam! Eureka!
I już lepi coś, nie czeka.
„To zadziała, za to ręczę,
Ja im ześlę homo-tęczę”.
Za dwa wieki po problemie,
już rozmnażać się przestaną
będzie można znów na Ziemię,
z przyjemnością spojrzeć rano.