Noc niebo przemierza cichutko,
Nad drzewa unosi wysoko
Księżyca twarz okrąglutką.
Czas milcząc wtóruje jej krokom.
Wiatr zasnął psotami znużony,
Ostatnie z drzew liście postrącał,
Mróz ciepłe wdział pantalony,
I teraz się trzęsie z gorąca.
Za drzewem jabłoni się schował,
I zasnął głęboko pan cień.
Zwyczajna to noc jest grudniowa.
Ktoś ziewa? Spójrz – budzi się dzień.