
„Kara boska”, ksiądz z ambony
Pełen wiary w swoje słowa,
Krzyczał w tłum jak nawiedzony,
„Palec Boży w tym majstrował”
Bo Bóg widzi wasze czyny
Przeciw jego przykazaniom,,
Wasze wszystkie zna przewiny,
Słowa słyszy, które ranią.
Zsyła przeto gradobicie,
Suszę, powódź, żaby z nieba.
Sami – wołał – wszak widzicie,
Z grzechu drogi wrócić trzeba!
Błagać trzeba na kolanach,
Aby Jego gniew odwrócić,
W sercach niech się stanie zmiana,
Grosz na tacę masz tu rzucić.
Rozchodzili się w milczeniu,
Jak skarconych dzieci zgraja,
Każdy miał coś na sumieniu,
Każdy gotów się pokajać.
To już było, to minęło,
Nikt nie wierzy w to, kto mądry.
Każdy wie skąd zło się wzięło,
Fronty, niże są, nie klątwy.
Huragany są i burze.
Nie za Boga wszak przyczyną.
Nikt nie będzie nam tu dłużej
Gadał głupot z mądrą miną.
To nie Bóg się gniewa na nas,
To dwutlenku węgla wina,
Ropa winna, węgiel, gaz,
W tym powodzi tkwi przyczyna.
Trzeba za emisję płacić,
Elektryczny kupić rower,
Styropianem dom ogacić,
Sztuczne mięso jeść sojowe.
Bo inaczej będzie potop,
Bo inaczej wszystko spłonie,
Regulacje wszystkie po to
By oddalić świata koniec.
I choć płacisz całe życie
Księżom, czy brukselskim mendom,
Powódź, susza, gradobicie,
Zawsze były, są i będą.
Było tutaj ciepłe morze,
Było tu zlodowacenie,
Ale wciąż ma się niezgorzej,
Nas maluczkich tumanienie.