
Powrót syna
Wyszedł z domu po przygodę,
Nie chciał paść ojcowych krów,
Ciągnie go za Wielką Wodę,
Życia chce jak z barwnych snów.
Ojciec dał co mu pisane,
Sakwę monet, ciepły płaszcz,
Matka łez wylała dzbanek,
„Bądź szczęśliwy synku nasz”.
Już na statek bilet kupił,
Oceanu wokół fale,
Ruszył El Dorado złupić,
By do domu wrócić w chwale.
Płynie do krainy złota,
Świat należy do bogatych.
Pas ma i ma w olstrze colta,
I ambitny jest poza tym.
Było tak, że musiał strzelać,
Było, że odnosił rany,
Często drogę złą wybierał,
Zabijaką został znanym.
Blizny mu szpeciły lico,
Strach mu było spojrzeć w oczy,
Gdy pijany szedł ulicą
Lepiej było w bok uskoczyć.
Mówią, że majątek krwawy
Ma już zgromadzony wielki,
Ale nad nim nimb niesławy,
Czarna chmura zbrodni wszelkich.
Wrócił syn w ojcowe progi,
Wóz uginał się od złota,
Siadł. Na stół położył nogi,
Z twarzy pot rękawem otarł.
Patrzcie – mówił- otom wrócił ,
Patrzcie jaki ze mnie bogacz,
Na stół wór ze złotem rzucił,
Chodźże matko, ino zobacz.
Ojciec mocno już zgarbiony,
Podszedł by przywitać syna,
Spojrzał na złote dublony,
W progu jednak się zatrzymał.
I synowi spojrzał w oczy.
Wszystko wnet bez słów zrozumiał,
Jaką krętą drogą kroczył.
Ze spokojem rzekł jak umiał.
Nie jest złoto duszy warte.
Dobrem się za dobro płaci.
Zły do piekła pójdzie z czartem,
Krew przelana nie wzbogaci.
Zabierz stąd coś przyniósł tu.
Krzywdę zabierz z mego domu.
Idź i dłużej nie służ złu,
Oddaj cożeś winien komu.
Odszedł z pochyloną głową,
Syn co życie zmarnotrawił,
Złoto rozdał biednym wdowom,
Co naprawić mógł, naprawił.
Zdążył ciężar czynów dawnych
Zrzucić syn ów marnotrawny.
Gdy z Charonem Styks przepłynął,
Spotkał się ze swą rodziną.
Złoto miłość chce zastąpić,
Czy zastąpi? Ja śmiem wątpić.
Złoto może pomóc wielce,
Ale warto mieć też serce.
Gdy coś radzić mam, to radzę:
Miejmy wszystko w równowadze.