
Światło jest jeszcze szare jak cyna,
Ptaki zbudziły z krótkiego snu,
Czwarta trzydzieści dzień rozpoczyna
Niebo okryte kołderką z chmur.
W białej krainie rodzą się myśli,
Przez chwilę stoją w otwartych drzwiach.
Może poranek ten mi się przyśnił,
Lecz wiersz nie rodzi się przecież w snach.
Zamykam ptasie śpiewy i krzyki
Okiennej klamki jednym obrotem,
Cisza trwa chwilę, aż aut silniki
dnia uruchomią znów kołowrotek.