
Głupi, głupi, jesteś głupi,
Krzyczał Zdzisio do Karola.
Bo Zdzisiowi Tato kupił
Na rękę sikora.
Już się poznał na godzinach,
Wiedzę Zdzisiu posiadł,
Dumna z niego jest rodzina,
I pani gosposia.
Pycha Zdzisia tak rozpiera,
Rośnie w oczach swoich,
Przydupasów kilku teraz,
Murem za nim stoi.
Wszyscy śmieją się z Karola,
Bo Karol jest biedak,
Wszyscy śmiali się do wczoraj,
Dzisiaj śmiać się nie da.
Przyszła zima i na stawie
Już jest lodowisko,
Już centymetr lód ma prawie,
Pięknie jest i ślisko.
Zdzisio z przydupasów gronem
Jedzie na sam środek,
Nagle Zdzisiu krzyknął – Tonę!
Już Zdzisiu pod lodem.
Co sił mkną po kruchym lodzie,
Do brzegu, do brzegu,
Nikt Zdzisiowi w tej przygodzie,
Nie pomógł z kolegów.
Tylko Karol stał opodal,
Patrzył jak Zdziś tonie,
Myślał, że zegarka szkoda,
I już bajki koniec.
Jaki z tej bajeczki morał,
To wymyślcie sami,
Szkoda Zdzisia i Karola,
No, a jak tam z wami?