
Z wygranymi nie szliśmy w defiladzie.
Nasze zwycięstwo to było przeżyć.
Poznaliśmy dokładnie lekcji kilka o zdradzie,
Jak się żyje gdy los nasz w naszych rękach nie leży.
Poznaliśmy sąsiadów bardziej niż byśmy chcieli.
Grobów naszych do dzisiaj nie umiemy odnaleźć.
Czasem ktoś wyoraną kość co w słońcu się bieli,
Butem wciśnie do ziemi żeby orać mógł dalej.
Lat minęło już tyle. Nikt niczemu nie winien.
Akta zbrodni znikają, umierają świadkowie,
Film co rządzi pamięcią pokazuje nam ckliwe,
Dobrych Niemców wspomnienia na urlopach we Lwowie.
Złodziejowi co ukradł sędzia wolność darował.
Koniecznością dziejową jest na wojnie zabijać.
O pamięci, przyjaźni nie kosztują nic słowa.
Pamiętajmy, koń pada, to się konia dobija.