
Mieszkał miasta niedaleko
Zenek na wsi i nad rzeką,
Miał motocykl i miał Skodę,
Obok domu miał wychodek.
Trzymał krówkę, stadko owiec,
Z żoną w zgodzie żył, nie powiem,
Dzieci w mieście już na swoim,
Przyszłość go nie niepokoi.
Żyli sobie tak jak wszyscy
Dalsi krewni i ci bliscy,
Był dwa razy za granicą
Zenek ze swą połowicą.
I widzieli morze z bliska,
I parawan, gdy wiatr pizgał
Rozkładali jak w zwyczaju
Jest w tym nadwiślańskim kraju.
Nie za bardzo im się w życie
Urząd wtrącał i policje,
Trochę państwu, trochę sobie,
Spokój mieli, że tak powiem.
Trzeba było siedzieć cicho,
Jak widz na seansie w kinie,
W drogę nie leźć różnym Zdzichom,
Którzy mieli władzę w gminie.
O historii też nie gadać.
O Lwów, Katyń, czy o Wilno,
Lepiej pytań nie zadawać,
Gdy do przodków niezbyt pilno.
Gdy do skupu sprzedał zboże
Nikt nie mówił Zenonowi,
Na co wydać pieniądz może
Żeby ulżyć klimatowi.
W sumie nieźle życie przeżył,
Praca, kościół, dom, zwierzyna,
Dziecka nigdy nie uderzył,
Nawet wiele nie przeklinał.
Telewizor włączał w czwartek,
By obejrzeć z żoną „Kobrę”
Miał gumiaki, palto zdarte
I do miasta buty dobre.
Proste, pracowite życie
Zenon wiódł, wstawał o świcie,
A gdy go dręczyła dusza
Z Wergiliuszem w podróż ruszał.
Miał gimnazjum przedwojenne
I zasady miał sprzed wojny,
Wiedział co jest w życiu cenne,
O ciąg dalszy był spokojny.
Świat Zenona se ne vrati,
Zaraz o tym cię przekonam
Coraz więcej bowiem takich
Co chcą z pracy żyć Zenona.
Coraz więcej obowiązków,
Wciąż zakazów liczba wzrasta,
Z pracy coraz mniej pieniążków,
Nie jest lepiej także w miastach.
Co z tym zrobić? Czy się poddać
Trendom, modom, mowom gładkim,
Czy cesarzom co ich oddać,
Nie dać życia za dostatki.
Drzeworyt: Adam Steller