
Nie walcz, nie warto,
Kraty twarde, mur wysoki,
Wolność tylko płytą zdartą,
Nie są dla nas jej uroki.
Nie myśl o tym mój maleńki,
Spójrz bajorko mamy własne,
Tatko Hipcio już stareńki,
I ja też niedługo zgasnę.
Gdy wiatr nasze porwie dusze,
Wszystko tutaj twoje będzie,
Ty dostarczysz ludziom wzruszeń
Serca dzieci też zdobędziesz.
Nie myśl, nie myśl o wolności,
To nie dla nas ideały,
Tu nam człowiek dom umościł,
Nie myśl o wolności mały.
Ja pamiętam z lat młodości
Afrykański klimat suchy,
Ziemię pełną roślinności.
Krokodyle, lwy i muchy.
A drapieżcy tylko krążą,
Byś w żołądkach ich zagościł,
A gdy dopaść ciebie zdążą,
Nie odnajdzie nikt twych kości.
Nie marz mały o wolności,
Do Afryki kawał drogi,
Lepiej tutaj w spokojności,
W ciepłej wodzie moczyć nogi.
I tak rósł hipopotamek,
Aż któregoś dnia przez bramę,
Pchając zielska pełny wózek
W czas obiadu wszedł pan Józek.
Zanim rozładował cały
Wózek pełen smakołyków,
To przez bramę wybiegł mały
Przewracając dwóch strażników.
Biegnie hipcio co sił w płucach,
Chce zobaczyć lwy, gazele,
Dla wolności wszystko rzuca,
Wolność jest jedynym celem.
Wolność jest dla niego celem
A on celem jest dla straży,
Odpowiedzcie przyjaciele,
Czy osiągnie o czym marzył?
Czy ma szanse jakiekolwiek?
Czy mu w drodze da schronienie
Jakiś zwierz, a może człowiek,
By mógł spełnić swe marzenie.
Spał w stodołach, krył się w lasach.
Gubił pogoń brodząc w rzece,
Po zielonych łąkach hasał,
Wciąż na nosie grał bezpiece.
Aż dopadła go psów sfora,
Walczył, ale uległ sile,
O Afryce marzył wczoraj,
Dziś strzał w serce, no i tyle.
Choć nie dobiegł do Afryki,
Nie zobaczył stad ibisów,
Wolność wpisać mógł w rubryki
Dość krótkiego życiorysu.
Gdy w wysokie upadł trawy,
Westchnął tylko, było warto,
W nieba bramę, Bóg łaskawy,
Wpuścił go na szerz otwartą.